24-31.VIII.2013 – Na rumuńskiej Bukowinie

Odwiedziny Bukowiny

Rok szkolny rozpoczęty, zatem bezpowrotnie przeminął czas wakacyjnej laby. Smutku nie ma, bo przecież dopiero teraz jesienią góry stają się najpiękniejsze, a przed nami kolejne wyprawy.

W ostatnim tygodniu sierpnia tradycyjnie już wspólnie z przyjaciółmi ze Szczecina, Międzyrzecza i Krakowa odwiedziliśmy tym razem rumuńską część Bukowiny. Liczba uczestników wyjazdu każdego dnia i każdej chwili niezmiennie oscylowała przy szesnastu roześmianych „buźkach”. Niestraszny był nam codzienny deszcz, a totalny brak słońca rozpromieniały nasze uśmiechy.

Pokrótce program wyjazdu streszcza zdobycie Giumalau 1856 m n.p.m (w deszczu i we mgle), dwukrotne wejście na Mniszkę 805 m n.p.m., zwiedzanie bukowińskich klasztorów z listy światowego dziedzictwa UNESCO – Manastirea Humorului, Sucevita i Voronet, Kopalni Soli w Kaczyce oraz kąpiel w basenach solankowych, wizyta w stolicy rumuńskiej Bukowiny Suczawie, a nade wszystko niezapomniane przyjęcie nas przez Polaków zamieszkujących polskie wioski na Bukowinie – Kaczykę, Nowy Sołoniec i Pleszę.

Szczególne podziękowania i wyrazy wdzięczności za wręcz rodzinne przyjęcie kierujemy do Państwa Krystyny i Michała Cehaniuk z Kaczyki. Szczerze polecamy odwiedziny tej przepięknej krainy.

Piotr

P.S. Poniżej relacja Doroty uczestniczki wyprawy.

Jest takie miejsce…

Rumunia, to – jak mówią Ci, którzy nigdy tam nie byli –  kraj mroczny, smutny i tajemniczy. Nam w tym roku przyszło zmierzyć się ze zgoła innym jego obrazem, dalekim od tych nieprawdziwych wyobrażeń. Bukowina, siedziba Polaków których burzliwe losy historii rzuciły niegdyś na tą ziemię przywitała nas całym swym  urzekającym prostotą pięknem. Dobrzy, radośni ludzie, piękne widoki łąk, lasów i górskich wzniesień (mimo deszczowej i mglistej pogody która bezskutecznie starała się przeszkodzić naszej eskapadzie), smak leśnych malin i jagód, zapach świeżego siana, wszechobecne odgłosy zwierząt gospodarskich które od wieków towarzyszą tu ludziom – to tylko niektóre z „barw Bukowiny”.  Tutaj niby czas się zatrzymał, a jednak na każdym kroku odzywa się echo minionych czasów, zarówno świetności  tych miejsc (jak choćby Kopalnia soli w Kaczyce,  w której rozwój w XIX i pocz. XX w. niemały wkład wnieśli przesiedleńcy z ziem polskich) jaki i trudach ludzi zamieszkujących tą krainę.

Spotkany na drodze w Kaczyce „miejscowy filozof – gawędziarz” 🙂 słusznie wskazał, że „czas płynie, historia mówi”. Dla nas historię cierpliwie wykładał nasz przewodnik z nieodłącznym kolorowym parasolem, a że miejsce bogate jest w liczne cerkwie, monastyry itp. to i „pracy” miał niemało – wskazując rzekę postaci, symboli, zdarzeń które od wieków spoglądają ze ścian tych nobliwych murów. Były też i inne atrakcje – jak niezapomniane  kąpiele w solankach,ruiny zamku i to czego spotkać nigdzie indziej nie można jak przykładowo wielce oryginalne już z samej nazwy dzieło – pomnik „wojewody walczącego z turem”, czy też zwiedzanie okolicznych miasteczek i wsi. Przede wszystkim jednak były …góry.

Punktem centralnym naszych wypraw zdecydowanie była słynna już góra „Mniszka”, na którą podejścia z każdej możliwej strony (w tym zdecydowanie budzące najwięcej wrażeń na tzw. strzałę) uznać można za w pełni satysfakcjonujące. Jak się okazało „Mniszka” to nie tylko wszechogarniające błoto (bo takie trudy przyszło nam pokonywać) ale też piękne lasy w których co i rusz przed nami przebiegała dzika zwierzyna by wspomnieć choćby sarny zdziwione naszą obecnością, ale też niekwestionowanych  władców tej  góry: barwne salamandry.

Z wypraw górskich na pamięć zasługuje też „podjazdowy” 🙂 atak na górę Rarau i zdobycie szczytu Giumalau. Powyższe dowiodło siły woli i charakteru śmiałków co wbrew pogodzie – a wspomnieć trzeba, że deszcz i mgła nie pozwalały do końca delektować się „podejściem” – przez 8 godzin z uśmiechem na ustach wędrowali  przed siebie z nadzieją powtarzając, że „chyba się przejaśnia” i że „tutaj na pewno jest pięknie” (wypatrując widoków z mocno zamglonego szczytu). Dlatego,bez wahania można powiedzieć, że jeśli znaleźć się w takich okolicznościach to można sobie tylko życzyć takiego towarzystwa. Co do towarzystwa na tej „rumuńskiej wyprawie” to cokolwiek by napisać będzie to za mało.. :). Wystarczy więc wspomnieć, że poczucia humoru tu nie brakowało. Śmiech pojawił się już na starcie – w autokarze – by skończyć się …niestety … dopiero za tydzień w tym samym miejscu. Poza tym zamiłowanie do dobrego jedzenia i przednich trunków też świadczy niezbicie o tym, że zebrała się grupa co z pewnością  umie cieszyć się życiem!

A propos dobrego jadła i picia to nie da się pominąć naszych gospodarzy: Pani Krystyny i Pana Michała z rodziną, którzy serwowali nam pyszne dania rumuńskie i polewali rozgrzewającą 🙂 palinką sporządzoną z miejscowych aromatycznych śliwek. Trzeba przyznać że gospodarze trafili się nam wspaniali – ludzie mądrzy, gościnni i momentami wzruszający „swoją polskością”. Pan Michał pytał z niepokojem w głosie „co będzie z polską Kaczyką?”

Śmiało możemy mu odpowiedzieć: Panie Michale dzięki takim ludziom jak Wy może być tylko jeszcze lepiej!

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *