13-15.II.2015 – Ostatki w Białowieży

Białowieska opowieść, którą Wam przedstawię

Oparta jest na faktach historycznych… prawie…

Bo wiadomo wszystkim, że podczas zabawy

Nawet bacznej uwadze umknąć mogą sprawy

Których wartość znikomą była lub zupełnie małą

Ale do „adremu”- tak to wyglądało:

Pod wiatą na ulicy Lechu pierwszy stanął

Korzystając z pogody trochę się opalał

Nie zwracał uwagi, że nie z tego końca

Ulicy stoi wiata- tu jest bliżej słońca

Każdy, kto podchodził, miejsce brał na wiarę

Co będzie bzdetami zawracał gitarę

Autobus przejechał, Robert nam pomachał

Że się nie zatrzymał, nikt się nie wystrachał

Dopiero po chwili ktoś nieśmiało rzucił

Że gdzie indziej czeka, skoro nie zawrócił

Oczywiście, tak było. Gdzie zawsze parkował

Po czułych powitaniach busa zapakował

Po drodze- wiadomo, opisu nie trzeba

Parę łyków wody, parę łyków chleba…

Aż w pewnym momencie, nadszedł moment taki

W którym się odczuwa muzykalne braki

I tu zaskoczenie: Magda ma większego

Głośnika niż Wiśnia. I donośniejszego

Więc resztę podróży śpiewy umilały

Przy których gardła nam się pozdzierały

Ale to nie problem, bo już Jurek czeka

Regeneracyjny balsam podaje, nie zwleka

Żeby nie zaszkodził, bo zimny, korzystamy z grilla

Tak do rana prawie ciągnęła się „chwila”

Skoro czasu mało, trzeba szybko spać

Zdążyć na śniadanie, potem ręcznik brać

I strój kąpielowy, jeśli ktoś używa

Chyba, że z zasady niczego nie skrywa

Jeśli chodzi o basen oraz spa w całości

To nie wiem czy powinny stamtąd wyjść wiadomości

O tym co się działo oraz gdzie kto wchodził

Co Małgoś robiła, czy ręcznik sam chodził

Lepiej spuścić na to milczenia zasłonę

Jak sobie przypomnę, to ze wstydu płonę

Dobrze, że dość blisko do muzeum było

Które nam temperaturę obniżyło

Potem cerkiew, nienachalnie ogrzewana

Więc w dość szybkim tempie też była zwiedzana

Po powrocie wszyscy do stołu siadają

Ostatkową biesiadę wraz rozpoczynają

Zanim jednak przejdą do punktu głównego

Spojrzenie w kalendarz- dziś jest Walentego

Orły pamiętały, a dla Jurka chwała

Doceniona została płeć piękniejsza cała

Szczegóły pominę, choć są bardzo miłe

Dawno już tak wycałowany nie byłem…

Potem tańce, śpiewy, hulanki, swawole

Aż tylko najtwardsi zostali przy stole

Wtedy się tajemne rzeczy te zdarzyły

Co wszystkich w domysłach później pogrążyły

Do dziś nie wiadomo kto był na spacerze

I kto oraz które molestował zwierzę

Co konkretnie robił i z jakim zamiarem

I czy temu w ogóle dać należy wiarę

Śniadaniowa rekonstrukcja też wniosła niewiele

Ale co też  można wymyśleć rano i w niedzielę?

Właściwie rzecz jedną: że zmieniamy plany

I konkurs piosenki sobie odpuszczamy

Bo nocne zabawy jednak są męczące

I sprawiają bóle głowy wracające

Więc zamiast konkursu był spacer zdrowotny

Niezbyt długi, bo już czeka Robobus powrotny

I w ten sposób dobiegły końca te ostatki

A jeśli nie byłyście, to żałujcie, dziatki!

Groshek

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *