17-23.VI.2018 – 47. Ogólnopolski Rajd Górski “Szlakami Obrońców Granic” – Zwardoń

Zupełnie nie wiem jak to się stało, ale 48. Ogólnopolski Rajd Górski „Szlakami Obrońców Granic” Beskid Żywiecki 2018 minął bezpowrotnie. Tym razem w dniach 17-23 czerwca 2018 gościliśmy w Zwardoniu, tuż przy granicy ze Słowacją oraz na granicy Beskidów Żywieckiego i Śląskiego. Pochodziliśmy troszkę po górach, pozwiedzaliśmy to i owo, obkupiliśmy się w koniakowskie stringi tzn. koronki, spotkaliśmy się z przyjaciółmi, poleniuchowaliśmy w międzyczasie i niepostrzeżenie… dobiegł koniec Rajdu. Na zakończeniu niespodzianka, zdobyliśmy I miejsce, a tym samym Pogranicznik przyjechał do Warszawy 🙂 Jak to bywa sukces ma wielu ojców – w naszym przypadku rodziców 🙂 Gosia K. poszalała na topografii, Romek R. wygrał konkurs wiedzy, Groszek wraz z choreograficzna obstawą Uli P., Gosi K. i Gosi W. wyśpiewał 2 miejsce na konkursie piosenki, a poza tym celne strzały w konkursie strzeleckim i zaangażowanie wszystkich Orłów na szlakach przyczyniły się do tego spektakularnego sukcesu. Kilku odważnych Orłów, a raczej odważnych Orlic postanowiło podzielić się z Wami swoimi rajdowymi wspomnieniami 🙂

Kasia K. zapewne do dziś zastanawia się jak to się stało, że zaproponowała wyjazd na rajd swojej kuzynce – Kasi M. Jak wspomina zaskoczyło mnie wyjście w góry dnia pierwszego. Jak dobrze pamiętam wszystko było w porządku, pobudka, śniadanie, przygotowanie do wyjścia, przejazd, ale to „wszystko” musiało się skończyć… Podobno dziewczyny wędrowały sobie żwawo i jak relacjonuje Kasia K. tylu barw i odcieni purpury na licach Kasi M. nie widziałam, co chwilę zmieniały się. Nie wiedziałam, czy to z radości czy z wysiłku (to był jej górski pierwszy raz ;-). Do tego dołączyła paleta emocji, które wahały się od skrajności w skrajność. Od zadowolenia po złość, jakiej nigdy w górach nie widziałam…. Na pewno na długo w jej pamięci pozostaną też koronki… Komplety ręcznie robione fantastycznie współgrające z ciałem 😉

Kasia M., jakby dla potwierdzenia tych słów wspomina, że tak na dobrą sprawę było to pierwsze w życiu wyjście w góry. Wszystko nowe, obce, nieznane… i niesamowici ludzie. Ciepli, życzliwi, radośni, z uśmiechem na twarzy, chętnie niosący pomoc, potrafiący pociągnąć za sobą na szlaku, umiejący słuchać drugiej osoby i rozmawiać z nią, gdzie rozmowy nie kończyły się na krótkim „tak” lub „nie”. Tutaj był prawdziwy dialog. Widoki na szlaku to były momenty, kiedy czas przestawał istnieć, kiedy byłam częścią tej chwili. I na twarzy, mimo zmęczenia, pojawiał się uśmiech jak u małego dziecka, które dostało swojego wymarzonego szczeniaczka i myśl „To jest po prostu piękne”. Każdy z nas inaczej to odbierał i przeżywał. Każdy na swój własny i wyjątkowy sposób. Ten Rajd mogę nazwać moim świadomym restartem, którego chyba każdy potrzebował. Oderwać się, spojrzeć z innej perspektywy na niektóre sprawy, naładować akumulatory.

Z kolei Ewa N. twierdzi, że Rajd nadal tkwi w naszych umysłach i mięśniach. Przez te kilka dni zapomnieliśmy o naszych sprawach, problemach, wtopiliśmy się w klimat niemalże kolonijny. Wspólne wędrowanie – pomimo trudu jaki niejednokrotnie towarzyszył w czasie pokonywania szlaków – dało wiele radości, dostarczyło niezapomnianych doznań. A co istotne, ciekawi, pomysłowi, pomocni ludzie, którzy nadają każdemu Rajdowi ten niepowtarzalny smaczek. Było bardzo poważnie (łzawo), gdy symbolicznie żegnaliśmy się na jakiś czas z Piotrem, rozpierała nas duma, gdy otrzymaliśmy zwycięski puchar, ale było i wesoło, gdy wspólnie biesiadowaliśmy, tańczyliśmy. Znamy się już jakiś czas i czujemy się razem dobrze. Tak trzymać! Do następnego Rajdu.

Przyszedł czas na wspomnienia pt. Rajd górski z perspektywy basenu. Gosia W. twierdzi do dziś, że to wszystko za przyczyną nowej blondi Dżasty, która dołączyła do ich duetu i stwierdziła, że przyjechała odpocząć i się wyspać, i dlatego część rajdu trzy Blondi spędziły przy basenie. Swoją drogą musiało to być ciekawe przeżycie, biorąc pod uwagę fakt, że żadna nie wzięła kostiumu kąpielowego, bo po doświadczeniach z Koninek nie mogły uwierzyć, że warunki mieszkaniowe mogą być tak dobre, nie mówiąc już o spa z basenem!  Brak kostiumów nie przeszkodził jednak zażywać im kąpieli słonecznych i wodnych. W czwartek był plan, by iść w góry… ale znów dziwnym trafem ulegał on modyfikacjom bo okazało się, że jest misja do wykonania. Wraz z Ulą i Renią nasze Blondynki ruszyły w stronę Żywca po prezent niespodziankę dla Piotra. Finalnie znów przy basenie witały powracających z gór… Na usprawiedliwienie Gosia dodaje tylko, że pomimo czasu spędzonego przy basenie, przyczyniły się do zwycięstwa Orłów, a choreografia Gosiek i Uli, wymyślona przez manager Dżastę, jak zwykle przeszła do historii(tak samo jak nowy przydomek Gosiarki ;-)Gosia twierdzi, że dużo by tu jeszcze można było wspominać! I mecz Polska-Senegal wraz z Senegalczykami, i dzikie tańce z wiszeniem pod sufitem, że o nocnych śpiewach przy gitarze i wrzucaniu z krzesłem do basenu nie wspomnę. Zresztą tekst „do basenu!”, w szczególności w wykonaniu Romana, pozostanie hasłem tego rajdu.

Tak, że ten tego… Kto nie był niech żałuję 🙂 Widzimy się za niedługo. Góry wzywają.

A. & Kasie & Ewa & Gosia

 
 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *